Niedźwiedź wyłonił się z mgły jak duch, jego przemoczone futro przylgnęło do szkieletu, a oczy wpatrywały się w łódź. Nie warczał. Nie dryfował. Płynął prosto na nich z zamiarem, przecinając lodowatą wodę, jakby miał coś pilnego do powiedzenia.
Elias chwycił się relingu, serce mu waliło, rozdarty między podziwem a niepokojem. Niedźwiedzie polarne tak się nie zachowywały. One polowały. Wędrowały. Ale ten był inny. Nie był ciekawski. Sygnalizował. Prawie… błagalne. I czegokolwiek chciał, przepłynął wiele mil otwartego morza, by to powiedzieć.
Niedźwiedź wydał niski, dudniący warkot – nie gniewny, ale głęboki i dziwny, jak wołanie stłumione przez odległość. Potem odwrócił się i zaczął odpływać, rzucając w ich stronę spojrzenie – jakby potrzebował, by za nim podążyli. Jakby czas się kończył. Elias wiedział, że cokolwiek tam znajdą, nie będzie to proste.
Elias Berg nie ufał spokojnej wodzie. Nie tak daleko na północ. Nie o tak późnej porze roku. Stał na pokładzie “Odin’s Mercy”, z szeroko rozstawionymi butami, obserwując mgłę kłębiącą się w wąskim kanale otwartej wody między kawałkami pływającego lodu morskiego.

Miał twardy, zniszczony pogodą wygląd kogoś, kto pracował na trawlerach rybackich od czasu, gdy jego głos się załamał. Miał czterdzieści siedem lat, z czego dwadzieścia dziewięć spędził na uganianiu się za rybami w wodach, o których większość ludzi nie śniła. Nie przestraszył się łatwo, ale dzisiaj coś go gryzło.
Bezruch. Sposób, w jaki światło odbijało się od lodu. Cisza. Nad nim, w sterówce, kapitan Henrik Foss nucił coś bez melodii, wstukując współrzędne do poobijanej konsoli GPS.

Henrik był o dekadę starszy, szerszy w ramionach i nosił się z niezachwianą pewnością siebie człowieka, który przeżył wywrócone kadłuby, zerwane wciągarki i pożary silników. Jego broda była teraz srebrna, przycięta jak po namyśle, a kurtka wyglądała, jakby została przekazana z innego stulecia.
Razem stanowili całą załogę “Odin’s Mercy”, co było wkalkulowanym ryzykiem dla dwuosobowej operacji. Nie ufali innym i nie potrzebowali ich. Statek był mały, oszczędny i niezawodny. Wszystko było wykonywane ręcznie, a każdy ruch przećwiczony przez lata wspólnej pracy.

Ścigali migrację dorsza pod koniec sezonu na północ od zwykłych szlaków, kierując się sonarem i instynktem. Nagroda była obiecująca: zimne, czyste ryby w dużych ilościach. Wystarczająco dużo, by paliwo i odmrożenia były tego warte. Ale potem zaczęły napływać raporty – wzrost niskiego ciśnienia, systemy burzowe zmieniające kurs, szybki spadek ciśnienia.
Jeśli prognozy były słuszne, ściana wiatru i wody zbliżała się do nich z Morza Barentsa, a oni mieli może trzydzieści sześć godzin, zanim uderzy w lód. Mieli łowić szybko, ładować głęboko i uciekać jak diabli. Taki był plan.

Elias poprawił kaptur i podniósł lornetkę. Pokrywy lodowe znów zaczęły się zamykać, poruszając się wraz z niewidzialnym przypływem. Wiatr się zmienił. Powoli przeskanował od lewej do prawej. Potem zatrzymał się. “Henrik – powiedział.
Brzęczenie ustało. Chwilę później drzwi sterówki skrzypnęły i Henrik wyszedł na pokład z kubkiem w dłoni. “Co to jest?” “Coś płynie w naszą stronę Henrik zmarszczył brwi i wziął lornetkę. “Foka?”

“Za duża Przez szkło kształt sam się wyodrębnił – nisko zawieszona plama przecinająca powierzchnię ciemnej wody, kończyny poruszające się silnymi, celowymi ruchami. Henrik wypuścił niski oddech. “To niedźwiedź polarny “Kieruje się prosto na nas
Stali ramię w ramię przy barierce, gdy stworzenie zbliżało się do nich. Nie zatrzymało się. Nie dryfowało. Zbliżało się tak, jakby je znało, jakby trawler był latarnią morską, której szukało. Potem niedźwiedź dotarł do kadłuba i wyprostował się, woda spływała z jego matowego futra.

Pojedyncza łapa uderzyła w stal. Wpatrywał się w nich – nie z groźbą, nie z głodem, ale z czymś zupełnie innym. Elias poczuł, że zaschło mu w gardle. “Czego do cholery chcesz? Wyszeptał Henrik. Ale niedźwiedź nie odpowiedział. Po prostu czekał.
Niedźwiedź się nie ruszał. Po prostu unosił się przy kadłubie, oddech unosił się w powolnych pióropuszach, jedna łapa wciąż spoczywała na stali. Elias widział już wiele niedźwiedzi – zbyt blisko, by czuć się komfortowo – ale nigdy takiego, który wyglądał, jakby miał coś do powiedzenia.

“Ona nie próbuje się dosiąść – mruknął. Henrik chrząknął, a jego ramiona zacisnęły się z zimna. “Żadnego blefowania. Żadnej paniki. Tylko… czekanie Patrzyli na siebie w milczeniu. Wtedy niedźwiedź wydał dziwny dźwięk – głęboki, chrapliwy chichot, który wibrował metalem pod ich butami.
To nie było warczenie. Ani ryk. Coś bardziej jak sygnał. Następnie podniósł łapę z kadłuba i gwałtownie uderzył w wodę. Raz. Potem jeszcze raz. Uderzenie odbiło się echem po lodzie. Odwróciła głowę, spojrzała w kierunku grubej plamy kry na wschodzie, a potem spojrzała z powrotem na nich.

Uderzenie. “Co ona do cholery robi?” Zapytał Henrik. Elias zmrużył oczy w kierunku, który wskazała. Nic tylko zmieniający się lód i biała mgiełka. “Widziałeś kiedyś, żeby ktoś się tak zachowywał? “Nie Henrik zniżył głos. “A ja widziałem, jak niedźwiedź zjada własne młode
Niedźwiedź ponownie uderzył w wodę, po czym wydał z siebie kolejny niski pomruk i zaczął płynąć – powoli – w kierunku, który wskazał. Co kilka ruchów zatrzymywał się i spoglądał z powrotem na trawler. “Chce, żebyśmy płynęli za nią – powiedział Elias.

Henrik już wracał do sterówki. “Więc płyniemy za nią Elias zamrugał. “Poważnie? “Coś jest nie tak. Nie wiem co, ale nie zamierzam tego ignorować Henrik opadł na fotel kapitana i przełączył przełącznik silnika.
Pokład zaczął wibrować, gdy włączyła się śruba napędowa. “Chwyć radio. Kanał szesnasty. Wywołaj stację morską w pobliżu Holm Bay Elias wziął mikrofon i wyregulował częstotliwość, po czym wprowadził sygnał. “Stacja Holm, tu trawler Odin’s Mercy. Zrozumiano?

Trzaski, a potem głos: “Zrozumiałem, Odin’s Mercy. Tu Holm. Mów.” “Napotkaliśmy niedźwiedzia polarnego. Dziwne zachowanie. Nie jest agresywny. Powtarzające się wokalizacje i gesty. Wygląda na to, że gdzieś nas prowadzi”
“Powtórz, prowadzi was?” “Słyszałeś mnie. Pływa obok. Nawiązuje kontakt wzrokowy. Klepanie wody w jakimś kierunku. Nigdy czegoś takiego nie widziałem” Nastąpiła przerwa. Potem: “Możesz utrzymać wzrok?” Henrik odpowiedział za niego. “Podążamy teraz za nią. Powoli. Kierujemy się na wschód przez kry. Jakieś dwa kliknięcia od siatki 72-B

“Zrozumiałem. Informuj nas na bieżąco. I bądź ostrożny. Ta burza przyspiesza Elias odłożył mikrofon, gdy łódź powoli zboczyła z pierwotnego kursu. Lód zacieśniał się tutaj, zmuszając Henrika do lawirowania między błotnistymi korytarzami i ciasnymi wąskimi gardłami.
Niedźwiedzica trzymała się blisko, często zatrzymując się, by sprawdzić, co dzieje się za nią, wydając niskie, świszczące dźwięki przypominające impulsy sonaru. Jej tempo nigdy nie wzrosło. Wydawało się, że bada ich zaangażowanie. Elias obserwował ją z pokładu, a serce waliło mu teraz mocniej. “Henrik..

“Tak? “Jeśli ona nas gdzieś prowadzi… to co znajdziemy? Henrik nie odpowiedział. Zacisnął tylko mocniej uchwyt na kierownicy i podążał za nią we mgle. Niebo zaczęło się zmieniać. Na początku był to tylko subtelny siniak wzdłuż horyzontu – smuga stalowego błękitu, gdzie chmury gromadziły się w ciszy.
Ale teraz, gdy Odin’s Mercy podążał za niedźwiedziem w głąb pofragmentowanego pola lodowego, ten siniak pociemniał, rozciągając się po zachodnim niebie jak wznosząca się fala. Elias stał sztywno na pokładzie, a wiatr zacinał mu w policzki. “Nie mamy dużo czasu – zawołał do sterówki.

Henrik nie odrywał wzroku od zwężającej się przed nim drogi. “Piętnaście minut, może mniej, zanim uderzy w nas pierwsza ściana wiatru. Potem będziemy już w gęstwinie” Niedźwiedzica parła naprzód, teraz wolniej, przedzierając się przez kry, jakby robiła to już setki razy.
Od czasu do czasu odwracała się, by upewnić się, że wciąż za nią podążają. Jej ruchy stały się bardziej gwałtowne. Wokalizacje stały się ostrzejsze, krótsze. Głęboki, jąkający się chichot, który odbijał się między lodowymi grzbietami jak ostrzegawcza latarnia.

Elias wspiął się po bocznej drabince i wskoczył do sterówki. “Powinniśmy zawrócić. Widzieliśmy już wystarczająco dużo, by złożyć raport. Niech stacja Holm wyśle zespół badawczy. Nie jesteśmy przygotowani na to, co nas czeka
Henrik nie odpowiedział od razu. Jego knykcie pobielały na sterze. “Spójrz na nią. Nie tylko się zgubiła. Próbuje nam coś pokazać “A jeśli zostaniemy tu uwięzieni, to już po nas – warknął Elias. “Sam to powiedziałeś – jesteśmy na zegarze

“Wiem Henrik zacisnął szczękę. “Ale cokolwiek tam jest – cokolwiek sprawiło, że zachowywała się w ten sposób – muszę to zobaczyć Elias wpatrywał się w niego. “Naprawdę zamierzasz zaryzykować? Henrik skinął głową. “Skalkulowane ryzyko Elias mruknął przekleństwo, ale nie dyskutował dalej.
Niebo na zewnątrz otworzyło się z błyskiem błyskawicy daleko na otwartym morzu. Kilka sekund później rozległ się huk, niski i powolny, jakby ziemia wydychała powietrze. Zaczął padać śnieg – nie obficie, ale suchymi, ostrymi płatkami, które tańczyły po pokładzie i topiły się przy uderzeniu.

Wtedy niedźwiedzica zatrzymała się. Okrążyła grzbiet ciśnieniowy na skraju skupiska połamanego lodu. Jej ruchy stały się szaleńcze – nurkowała, wynurzała się, pływała w ciasnej pętli, a następnie wspięła się niezgrabnie na postrzępioną krawędź pływającej płyty.
Spojrzała z powrotem na łódź i wydała z siebie najgłośniejszy jak dotąd dźwięk – głębokie, odbijające się echem zawodzenie, które przecięło ryk zbliżającego się wiatru. “Tam – powiedział Elias, wskazując. Na początku Henrik widział tylko cienie i lód. Potem, w płytkim zagłębieniu między dwoma grzbietami, coś się poruszyło.

Malutkie. Pokryte futrem. Ledwo widoczne. Młode. Jego przednia łapa drgnęła na lodzie, a małe ciało przesunęło się, ale nie podniosło się. Utknęło w szczelinie nie większej niż skrzynia rybacka. Jedna noga wygięła się nieprawidłowo. Jego usta otwierały się i zamykały, a wiatr nie wydawał żadnego dźwięku.
Henrik wyłączył silnik. “Mamy góra dziesięć minut Elias ponownie chwycił lornetkę, serce mu waliło. “Jeśli mamy pomóc, musimy to zrobić teraz Henrik spojrzał na niego. “Myślisz o tym, co ja? Elias skinął ponuro głową. “Przygotuj łódź

Łódź uderzyła w wodę z mocnym pluskiem. Elias ustabilizował go tyczką, podczas gdy Henrik zrzucił koc termiczny, nożyce do śrub i linę awaryjną. Wiatr wzmógł się do żałobnego skowytu, ciągnąc mgłę i śnieg na boki po pokładzie.
Odin’s Mercy jęczał o kry, jakby wiedział, że nie powinien tu zostać. Elias zszedł ostatni, a linowa drabinka ślizgała się pod jego butami. Wylądował niezgrabnie i spojrzał w górę – niedźwiedź wciąż tam był, stojąc na lodowym grzbiecie obok uwięzionego młodego. Obserwował. Czekał.

“Niech Bóg ma nas w swojej opiece – mruknął. Henrik uruchomił mały silnik zaburtowy skiffa i popchnęli go do przodu w labirynt zmieniającego się lodu. Widoczność szybko spadła. Wszystko było białe, szare i odbijające się echem. Ich jedynym punktem odniesienia była masywna sylwetka niedźwiedzia przed nimi.
“Nie ruszyła się – powiedział Henrik przez warkot silnika. “Odkąd zawołała “Czeka, by zobaczyć, co zrobimy – powiedział Elias, chwytając się burt łodzi. “Albo czeka, by zobaczyć, czy jesteśmy jedzeniem” Żaden z nich się nie roześmiał.

Gdy dotarli do krawędzi grzbietu ciśnieniowego, Henrik wyłączył silnik. Łódka delikatnie dryfowała na kawałku lodu, a Elias chwycił krawędź rękami w rękawiczkach. Niedźwiedzica stała niecałe dwadzieścia stóp od nich – na tyle blisko, że słyszeli jej oddech.
Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała jak miech, ale nie wykonała żadnego ruchu w ich kierunku. Elias nie mrugnął. “Poruszamy się powoli. Nic gwałtownego” Ostrożnie weszli na lód z liną w ręku. Wiatr targał nimi teraz, przecinając ich warstwy i wyjąc między grzbietami jak ostrzeżenie.

Matka niedźwiedzica wydała niski, gardłowy pomruk – bardziej wibrację niż dźwięk – ale nie ruszyła naprzód. Widzieli teraz młode z bliska – uwięzione między dwiema postrzępionymi płytami lodu, z jedną nogą zgiętą i ledwo otwartymi oczami. Jego oddech był szybki i płytki.
Cienka linia zamarzniętej krwi biegła od jego boku do lodu poniżej. “Złapany między zmianami” – wyszeptał Elias. “Zapaść Henrik opadł na kolano, rozwijając koc termiczny. “Będziemy potrzebować dźwigni. Lina przez plecy. Ty podnosisz, ja ciągnę

“A niedźwiedź? Zapytał Elias. Henrik nie podniósł wzroku. “Obserwujemy ją. I nie nawalimy Gdy Elias poluzował linę za tułowiem młodego, ten jęknął cicho i ochryple. Matka niedźwiedzica natychmiast warknęła i zrobiła krok do przodu. Tylko jeden krok.
Elias zamarł. Oddech niedźwiedzicy parował z zimna. Jej pazury stuknęły o lód. Henrik stał wysoki, z wyciągniętymi dłońmi. “Spokojnie, dziewczyno. My tylko pomagamy. To wszystko.” Uderzył w nich kolejny podmuch wiatru, a w oddali rozległ się grzmot – ostry i bliski. Nadeszła burza.

Kawałki lodu zaczęły skrzypieć i przesuwać się pod stopami. Elias poczuł narastające ciśnienie. Kra nie utrzyma się zbyt długo. “Teraz – syknął. Henrik chwycił linę i pociągnął. Elias podniósł się, napinając mięśnie.
Młode uwolniło się z trzaskiem i wysokim płaczem. Przetoczyli je na koc, szybko owinęli i podnieśli razem. Niedźwiedzica warknęła – nisko, głęboko, gardłowo – ale nie ruszyła naprzód. Jeszcze nie.

Cofnęli się w stronę łodzi, nie odwracając się. Matka osłaniała ich wzdłuż grzbietu, nie spuszczając z nich wzroku. “Podejmuje decyzję – wyszeptał Henrik. “Właśnie teraz decyduje, kim jesteśmy Elias wsunął się do łodzi jako pierwszy, po czym wciągnął młode obok siebie.
Henrik podążył za nim ostatni, szarpiąc linkę silnika zmarzniętymi palcami. Niedźwiedzica dotarła do krawędzi grzbietu i zatrzymała się. Nie szarżowała. Nie ryknęła. Patrzyła tylko, jak skiff oddala się w wirującą mgłę. I wtedy – tylko raz – wydała z siebie pojedynczy, nawiedzający dźwięk.

Łódka uderzyła o krawędź lodu, gdy Henrik raz po raz szarpał za linkę silnika, a mały silnik kaszlał przez śnieg. Fale przetaczały się pod nimi, przewracając łódź na boki, a kawałki lodu uderzały o kadłub jak zęby w zamykającej się szczęce.
“Dalej, dalej – mruknął. Silnik ożył, gdy kolejny podmuch wiatru wstrząsnął łodzią. Elias trzymał młode przy piersi, owinięte szczelnie kocem, jednocześnie opierając nogi na śliskiej podłodze łodzi.

Śnieg padał bocznymi płatami. Widoczność spadła do kilku metrów. Ale przez mgłę burzy wyłonił się niewyraźny kształt – cień, duch. “Łódź!” Krzyknął Elias. “Przed nami! Odin’s Mercy wyłaniał się z bieli, poobijany i jęczący.
Lód przesunął się, gdy ich nie było, uciskając łódź i grożąc jej całkowitym uwięzieniem. Henrik wcisnął gaz do dechy. Małą łodzią wstrząsnęło i odbiła się od wzburzonej wody, wpadając na kawałki lodu, podczas gdy Elias mocno trzymał młodzieńca jedną ręką, a drugą chwycił za burtę.

Duża tafla lodu pękła nieopodal i uderzyła w nich, niemal wywracając łódź. Łódka ślizgała się na boki, a silnik jęczał. “Już prawie – krzyknął Henrik przez zaciśnięte zęby. Zderzyli się z burtą Odin’s Mercy.
Elias chwycił linę i przerzucił hak przez reling, łapiąc go w samą porę. Odwiązał ją szybko i wspiął się po drabinie z młodym przewieszonym przez plecy. Wiatr prawie przewrócił go na bok.

Henrik podążył za nim, prawie tracąc przyczepność, gdy świeża fala przedarła się przez barierkę i przemoczyła ich obu do kości. “Drabina w górę!” Krzyknął Henrik, gdy tylko jego buty dotknęły pokładu. “Wyciągnij nas – natychmiast!” Pobiegł sprintem na mostek i rzucił się na fotel kapitana.
Ręce Henrika szybko przesunęły się po elementach sterujących, obracając kołem i popychając silnik na pełną moc. Ale łódź nie chciała ruszyć – utknęła. “No dalej, dziewczyno – mruknął, wciskając pedał gazu. “Nie zejdziesz tutaj

Elias wbiegła do kabiny, mokra i zdyszana. “Nie drgnie, ale nie wiem, jak długo jeszcze wytrzyma! Łódź wydała z siebie głęboki jęk. Potem z lewej burty dobiegł głośny trzask i całym statkiem szarpnęło.
Odłamał się kawałek lodu – na tyle, by uwolnić przód łodzi. Henrik nie czekał. Wrzucił wsteczny bieg. Łódź zawahała się, cofnęła, po czym nagle oderwała się z drżącym rykiem. Byli wolni.

Ale burza jeszcze z nimi nie skończyła. Morze przed nimi było czarno-białe, smagane wiatrem i pełne połamanego lodu. Fale uderzały o kadłub, przechylając statek na boki. Henrik przywarł do koła sterowego, napinając ramiona. “Trzymaj kolana luźno!
Elias chwycił się relingu. “Przechylamy się! “Wiem! Łódź przechyliła się niebezpiecznie na bok, gdy uderzyła w nią ogromna fala, mocząc pokład i niemal wyrzucając skrzynię do morza. Wewnątrz rozległy się alarmy. Woda uderzała w okna jak pięści.

Henrik gwałtownie skręcił kołem sterowym i mocniej wcisnął silnik, kierując łódź prosto w kolejną falę. Wspięli się na szczyt w samą porę, a cały statek trząsł się, jakby miał się rozpaść. Przez chwilę wszystko wydawało się stabilne.
Obaj mężczyźni oddychali ciężko, wpatrując się w oślepiający biały chaos przed nimi. I powoli – cal po calu – zaczęli oddalać się od najgorszego. Za nimi lód znów się zamknął. Ani śladu niedźwiedzia. Tylko wzburzona woda i padający śnieg.

Elias opadł na ławkę w sterówce, a młode wciąż było ciepłe i słabo oddychało na jego klatce piersiowej. Ręce mu się trzęsły, nie był pewien, czy z adrenaliny, czy z zimna. Henrik odetchnął powoli. “Powiedz Holm Station, że zbliżamy się wielkimi krokami
“Myślisz, że wiedziała, że jej pomożemy? Zapytał Elias. Henrik nie odpowiedział od razu. Po prostu wpatrywał się w burzę, patrząc w dal. “Myślę, że miała nadzieję Gdy “Miłosierdzie Odyna” dotarło do Zatoki Holm, młode przestało się trząść.

To przeraziło Eliasa bardziej niż cokolwiek innego. Owinął je w każdy wolny koc, jaki mieli, przytulił do piersi, szeptał do niego jak do własnej krwi. Ale drugiego dnia żeglugi przez przerzedzający się lód i spokojniejsze wody, mały niedźwiadek znieruchomiał – jego maleńka klatka piersiowa ledwo się unosiła, a oczy były na wpół przymknięte.
“Coś jest nie tak – powiedział Elias łamiącym się głosem. Henrik nie dyskutował. Zwiększył przepustnicę, pchając silnik mocno pomimo ryzyka. Teraz liczyła się każda godzina. Linia brzegowa w końcu ukazała się przez gęstniejącą mgłę, a oni nadali komunikat radiowy do zajezdni, ostrzegając stację morską.

Gdy przybili do portu, na molo czekał już zespół noszowych. Elias podał im młode jak porcelanę, a jego ręce niechętnie puściły. “Ona słabnie – powiedział. “Proszę “Mamy ją – zapewnił go jeden z techników. “Idź się rozgrzać. Będziemy cię informować.”
Ale ani Elias, ani Henrik nie opuścili doku. Stali tam, ociekając wodą i milcząc, obserwując, jak badacze przenoszą młode do schroniska rehabilitacyjnego, a drzwi zamykają się za nimi z cichym kliknięciem. Znowu spadł śnieg – leniwe, dryfujące płatki, które topiły się w kontakcie.

Burza minęła, ale jej ciężar pozostał. Czas się dłużył. Godzinę później drzwi się otworzyły. Wyszła z nich kobieta w czerwonej kurtce. Po czterdziestce, o bystrym spojrzeniu, spokojna – poruszała się z cichym autorytetem kogoś przyzwyczajonego do radzenia sobie z życiem na krawędzi.
Jej identyfikator brzmiał: Dr Lene Dagsvik, Arctic Wildlife Unit. “Przyniosłeś nam cud – powiedziała. Elias wstał tak szybko, że ławka zachrzęściła pod nim. “Czy ona-?” “Odwodniona. Szok zimna. Trochę siniaków na tylnej nodze, ale bez złamań. Jest młoda, ale silna. Wyjdzie z tego

Henrik odetchnął tak głęboko, że prawie upadł na kolana. Elias odwrócił wzrok, mrugając szybko. “Zatrzymamy ją tutaj na kilka dni – kontynuował dr Dagsvik. “Gdy jej stan się ustabilizuje, oznaczymy ją do śledzenia światła i zabierzemy z powrotem do sektora grzbietu.
Twoje współrzędne były precyzyjne. Jeśli jej matka wciąż tam jest, znajdziemy ją Elias skinął głową, zaniemówił. “Miała szczęście, że ją znaleźliście – dodał lekarz. Henrik potrząsnął głową. “Nie, nie znaleźliśmy jej Lekarka przechyliła głowę.

“To ona znalazła nas Tej nocy Elias nie mógł zasnąć. Siedział na dziobie, owinięty wełną, obserwując zatokę lśniącą w świetle półksiężyca. Łódź skrzypiała cicho. Wiatr w końcu zelżał. Następnego ranka wrócił dr Dagsvik.
“Wysłaliśmy drona, by przeszukał grzbiet” – powiedziała. “Znaleźliśmy ją Elias zesztywniał. “Wciąż była blisko pokrywy lodowej. Wciąż obserwowała wodę. Ten sam grzbiet, który opisałeś Wyciągnęła mały monitor.

Nagranie pokazywało śnieg, kamienie i lód, a potem niepowtarzalny kształt masywnego niedźwiedzia polarnego, siedzącego nieruchomo wśród grzbietów. Po dziesięciu sekundach w kadrze pojawił się kolejny kształt. Młode. Brodził, niepewny, ale zdeterminowany.
Matka odwróciła głowę, podniosła się na czworaka i czekała. Wideo ucięło się tuż przed ich zetknięciem. “To wszystko, co udało nam się uchwycić” – powiedział dr Dagsvik. “Sygnał spadł zaraz potem” Elias długo wpatrywał się w ekran. “To mi wystarczy.”
